1. Zmieniaj buty. W zimę jest to logiczne. Jednak wiosną, latem i jesienią jak widać nie jest to tak oczywiste. To, że przychodzisz do klubu w adidasach nie znaczy, że możesz potem w nich wejść na siłownię, czy salę treningową. Po pierwsze buty do chodzenia, a do trenowania to dwa różne rodzaje obuwia. Po drugie wnosisz ze sobą piach. Wyobraź sobie, że po twoich zajęciach odbywają się, kolejne podczas których dziewczyny leżą na matach, czy wykonują ćwiczenia w podporach. Piasek sprawia, że podłoga staje się śliska. Dla własnego i innych bezpieczeństwa zmieniaj obuwie.
2. Ręcznik. Zabieraj go ze sobą nie tylko dla przetarcia czoła. Połóż go na sprzęcie. Nie chodzi o to, że ludzie przychodzą brudni na siłownię, tylko o to, że wszyscy się tam pocimy. Połóż ręcznik na siedzenie i matę. Są to sprzęty używane przez wielu ludzi i chyba nie chcesz mieć na sobie cudzego naskórka.
3. Wytrzyj sprzęt.
Ten płyn stojący na siłowni to nie jest magiczny specyfik sprawiający, że urosną ci mięśnie. Ktoś po tobie nie ma ochoty dotykać spoconych rączek od orbitreka. Dbaj o swoje miejsce treningu i zostaw je w stakim stanie w jakim sama chciałabyś je zastać.
4. Nie bój się trenera. Nie raz widzę osoby kręcące się po siłowni, obczajające sprzęty i w końcu lądujące na bieżni ze smutnym wyrazem twarzy. Trener nie czyta w myślach, nie skupia się tylko na tobie. Musisz do niego podejść i zapytać się co z daną maszyną się robi i jak jej poprawnie używać. Nikt Cię nie zje ani nie wyrzuci. Wręcz przeciwnie, wierzę, że wszędzie można liczyć na profesjonalną pomoc.
Zdecydowanie warto korzystać z porad trenera i korzystać z niego jeśli jest dostępny, bo to on wie najlepiej, jak ćwiczyć na danych urządzeniach i jak nie przesadzić przy pierwszych wizytach
OdpowiedzUsuń