Znasz ten stan, w którym:
- padasz ze zmęczenia, bo cały dzień spędziłaś na uczelni
- wracasz do domu o godzinie 19 po 6/7 blokach zajęć
- widzisz przed sobą masę notatek i książek
- nie masz nawet ochoty ruszyć ręką
- mózg odmawia Ci posłuszeństwa i nawet podniesienie ręki wydaje się ogromnym wysiłkiem
- wszędzie widzisz ogrom pracy jaka jeszcze Ci na dziś została?
Umówmy się, tak działają studia i większość z nas wie co to zmęczenie po 10 godzinach w przybytku zwanym uczelnią. Wtedy też pojawia się zdanie: nie mam czasu na ćwiczenia! WRÓĆ! BŁĄD! Zaraz udowodnię Ci, że wystarczą chęci i dobra organizacja czasu.
- Określ jasno jaki masz cel. Zobacz go, zwizualizuj to sobie. Zawsze, gdy najdzie Cię chwila zwątpienia przypomnij sobie do czego dążysz.
- Sprawdź zajęcia wieczorne i weekendowe. Nawet jeśli wcześniej na nie nie uczęszczałaś to nie bój się próbować nowości.
- Jeśli ćwiczysz w domu także zaplanuj swoje treningi i trzymaj się planu. Może zmotywuje Cię kupno fajnego przyrządu do ćwiczeń? Nowa mata, guma, czy piłka nie mogą się marnować w kącie.
- Wykorzystuj okienka. Ja wiem, że to czas na odpoczynek, zjedzenie obiadu i wypicie ciepłej kawy. Jednak okienko to 2 godziny. Połowę tego czasu możesz wykorzystać na przeczytanie materiałów, odrobienie pracy domowej (nie śmiejcie się, ja mam takiej całe tony), zrobienie notatek, czy powtórkę do kolokwium. Brzmi dość absurdalnie jeśli wszyscy wokół spędzają ten czas na pogaduchach, ale to jedynie kwestia priorytetów. W moim przypadku jest to wygodna kanapa i stolik w bibliotece oraz 2 osoby obok. We trójkę wszystko idzie lepiej.
- Zaciśnij zęby i nie szukaj wymówek. Zbierz po prostu tyłek po tym ciężkim dniu. Uwierz mi, że po treningu będzie Ci lepiej. Odnajdziesz w sobie nową energię do pracy.
- Spróbuj treningu mentalnego. bodyART, deepWORK, czy różne odmiany jogi. Dla każdego coś dobrego (kliknij w nazwę, by dowiedzieć się co to takiego).
- Pamiętaj, że nie musisz ćwiczyć godzinę. To może być nawet pół godziny. Daj sobie wycisk tabatą lub treningiem HIIT.
- Masz całe 7 dni na treningi. Przy naprawdę napiętym planie wykonalny jestem jeden trening od poniedziałku do czwartku i trzy treningi w piątek, sobotę i niedzielę. To już 4 dni ćwiczeń w tygodniu. Zdecydowanie wystarczająca ilość, by dokonać zmiany/utrzymać efekty, czy po prostu nie porzucać swojego zdrowego stylu życia.
- Wstań wcześniej! Nie żartuję. Trening z rana jak śmietana. Rozbudza i działa lepiej niż kubek kawy. Wstań te pół godziny wcześniej i wykorzystaj poranek, w którym nie zaczynasz zajęć o 8.
- Na koniec najważniejsze - aktywność fizyczna poprawia wydolność móżgu, dotlenia cały organizm, uwalnia endorfiny, redukuje stres i niepokój, daje kopa do działania.
CHĘCI!
DOBRA ORGANIZACJA!
WYZNACZENIE SOBIE CELU!
TRZYMANIE SIĘ PLANU!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz